![Tomasz Konnak na Pallasie](http://www.archiwum.jkmgryf.pl/pliki/obrazki/wspomnienia/2006-Pallas-Bornholm/29.jpg)
Pomys? wyjazdu pojawi? si?, gdy uk?ada?em w styczniu plan rejsw Pallasa. Bo w kalendarzu imprez PZ? by?y te? te zagraniczne, jak Gotland, Kilonia czy Bornholm w?a?nie. Pomys? jak pomys?, w sumie wpisa? mo?na… Przygoda kusi?a coraz bardziej. Do tego okazja – dla Polakw dzika karta w tym roku. Pierwsze zielone ?wiat?o dosta?em w pracy (nowej do tego): szykuj si?, urlop nie b?dzie problemem. Skoro tak, to czas by?o skontaktowa? si? z organizatorem. Wst?pnie obejrza?em list? kandydatw i mina mi zrzed?a. Jachty typu IMX 40 nie s? ma?e. A by?y wi?ksze. Organizatorzy si? zastanawiali kilka dni, czy nas przyj??, czy b?dzie dla nas klasa i w ko?cu napisali, ?e tak, zapraszaj?. Jak si? okaza?o z klas? nie by?o k?opotw, poniewa? wszyscy startowali w jednej. Trzecie zielone ?wiat?o zapali? klub - kierownictwo nie stawia?o przeszkd, a wr?cz popar?o pomys?.
Przygotowania, wgryzanie si? w przepisy ISAF-u, za?atwianie formalno?ci, zg?oszenie do regat i tak dalej. Ca?e te typowe, przedrejsowe przygotowania, ktre dobrze znamy. Pop?yn?li?my we trjk?, co by?o jednym z nielicznych, ale dotkliwych b??dw tej wyprawy. Jola i Olek zdecydowali si? na udzia? w tym wariackim przedsi?wzi?ciu. Wyj?cie w pi?tek wieczorem, jak si? okaza?o kolejny b??d, bo lepiej p?yn?? dwa dni i noc, ni? dwie noce i dzie?. Tylko ?e po cichu liczy?em na przelot w 24 godziny. Nie uda?o si?.
Z przelotu „tam” w pami?ci pozosta?y emocje przy ?lizgach na fali pod spinakerem. Odg?osy gotuj?cej si? za burt? wody by?y niesamowite. Log pokazywa? po 10 i 11 w?z?w (rekord 12,3). Zabawa przednia, jednak po wielu godzinach utrzymywania w ryzach spinakera i jachtu mia?em zwyczajnie dosy? (brak zmiennika). Wci?gn?li?my genu?… Co ciekawe, to wcale nie by?o jakie? ekstremum dla jachtu. Raz jeszcze si? okazuje, ?e Difur wszystko zniesie, tylko z za?og? ciut gorzej…
Zaczyna si? druga noc, wida? latarnie w Svaneke i na Christianso. W ko?cu, oko?o 1 w nocy, podchodzimy pod Allinge. Przepisowe podej?cie, dok?adnie wg nabie?nika, ktrego nie wida?. G?wek te? nie wida?. G?wki nie ?wiec?, bo nie maj? ?wieci?, a nabie?nik tylko na ??danie. Ot, du?ska specyfika. Druga prba i znowu nic – wida? ?wiat?a miasteczka, wida? kamienie na brzegu, jest coraz bli?ej, a wej?cia nie wida? i „co nam pan zrobisz”? Czekamy do ?witu, wolno p?ywaj?c przed portem. Wej?cie do Allinge jest w sumie ?atwe, krtkie, ale trzeba je najpierw znale??.
W porcie pustki. Czas na odpoczynek i zwiedzanie, bo Bornholm to pere?ka, ktrej warto po?wi?ci? kilka dni.
Sp?ywa powoli nasza konkurencja. No c?, ma?e toto nie jest, tylko Stocznia Ustka ma swojskie wymiary i wysoko?? masztu. Przychodzi dzie? przedstartowy. Co to oznacza wiedz? regatowcy. Ale nie do ko?ca chyba. U nas by?yby pomiary, zamieszanie, ?wiadectwa. Tam tylko wypisanie formularzy z wag? za?ogi (ka?dy sam si? wa?y i potwierdza wynik podpisem), rozdanie instrukcji, jakie? formalno?ci, poznanie komisji regatowej i nieocenionego szefa ca?o?ci, czyli Eckiego. Tego te? dnia, dzi?ki nieoczekiwanemu sponsorowi (wielkie dzi?ki!), przenosimy si? do o?rodka wypoczynkowego, w ktrym, jak wszystkie za?ogi, dostajemy swj domek do dyspozycji.
I w ko?cu zaczyna si?. Pierwszy dzie? regat. Wychodzimy po odprawie, godzin? przed startem, ale wcale nie jeste?my pierwsi. Wszyscy traktuj? regaty o wiele solidniej ni? u nas. Sprawdzaj? lini? startu, si?? wiatru, dogrywaj? ?agle, stawiaj? spinakery, robi? prbne halswki. Starty okazuj? si? sporym wyzwaniem. Nawet idealnie wymierzony start, ale mi?dzy dwoma jachtami, z ktrych ka?dy ma maszt taki, ?e nasz top si?ga im do pierwszego salingu, jest bez sensu. Zakryci ca?kowicie, wolniejsi dwa razy, szukamy po prostu pustego miejsca na starcie i zaraz odchodzimy tak, ?eby mie? cho? troch? czysty wiatr. A na linii startu nie ma wolnego miejsca, towarzystwo nie ma zwyczaju grupowania si? przy jednym ko?cu.
D?ugi wy?cig dooko?a Bornholmu, 60 mil. D?uga halswka przy silnym wietrze (w ko?cu dwa refy), pi?kne widoki i ska?y. Gdy ju? zbli?amy si? do Ronne wiatr s?abnie i odkr?ca. A do tego silny przeciwny pr?d. Ca?y nast?pny bok wyspy musimy przehalsowa?, gdy tymczasem ci przed nami mieli p?wiatr albo baksztag. Zbli?a si? noc, piaszczyste brzegi i mielizny, w ko?cu latarnia Dueodde, ktr? mijamy ju? po ciemku. Dostajemy sms-em informacje o skrceniu trasy i nowej pozycji mety. Po chwili telefon z pytaniem gdzie jeste?my i czy mamy szans? zd??y? przed up?ywem limitu czasu. Wiatr ro?nie, odkr?ca i mamy szans?. Meta jest 2 mile za Svaneke. Lecimy wzd?u? kamienistych brzegw pod spinakerem. Robi si? ciekawie i humory si? poprawiaj?. Noc jest ciemna, bo bezksi??ycowa, ale za to niesamowicie ?wiec? gwiazdy. Przebrasowanie i zwrot na met?, jacht ju? p?dzi naprawd? nie?le, ostatnie 3 mile pokonujemy w dwadzie?cia kilka minut. Na mecie jeste?my godzin? i minut? przed czasem. Ulga i odpr??enie, ale przedwczesne jak si? okazuje... Wiatr ro?nie coraz bardziej, zaczyna si? ostra jazda. Spinaker leci w d?, genua na sztag, ale wiatr nam to szybko perswaduje. Kilka gwa?townych szkwa?w i p?yniemy ju? pod samym grotem, po?wk?. Log pokazuje momentami prawie 8 w?z?w. Zbli?amy si? do portu. Jest nabie?nik, da si? zobaczy? jedyn? p?awk? ko?o wej?cia, ale nie wida? g?owic. Mamy idealnie pod wiatr. Pierwsza prba na samym grocie, w ciemno?ciach, nieudana. Nie widz? kamieni i boj? si? halsowa?. Stajemy w linii wiatru, okropne uczucie, ledwo widz? zarysy falochronw, nie wiem gdzie g?owica, a gdzie kamienie. Odwrt, szybki odwrt. Pallas jednak jest niezawodny! W perspektywie mamy dryfowanie do rana albo wej?cie do Tejn. Jest 1 w nocy. Stawiamy ma?ego foka i bierzemy jeden ref na grocie. Kolejne podej?cie blisko kamiennego brzegu. Ledwo wida? jedn? g?owic?, zwrot, ale ju? hmm, w awanporcie, je?eli mog? u?y? tej nazwy, kolejny zwrot i kolejne g?owice za nami. Cumujemy i wtedy nogi uginaj? si? pode mn? i po prostu siadam ci??ko na pok?adzie. A niby nic takiego to nie by?o…
Nast?pny dzie? zaczynamy „z lekka” zm?czeni. Przed nami ?redni wy?cig. Pi?kna pogoda, jest wiatr i nadzieja, ?e b?dzie lepiej. Do p?awy Q idzie nam naprawd? bardzo dobrze, jeste?my bardzo blisko reszty, nawet troch? podganiamy. Niestety… wiatr ga?nie, a fala w dzib. Przy pr?dko?ci w okolicach jednego w?z?a zostajemy z ty?u. Przychodzi wiatr w ko?cu i oczywi?cie prosto w pysio. Twarda halswka do Gudhjem, pierwszy ref, potem drugi. Fajnie, tylko poprzednicy wyszli na p?aw? jednym halsem. W ko?cu p?dzimy na met?, znw pod spinakerem, znw ?lizgi na coraz wi?kszej fali, tyle, ?e tym razem jest dzie? i pi?kne s?o?ce. Stajemy, ju? tradycyjnie, do burty Varuny, a jej za?oga przynosi nam piwo. My?limy, ?e sp?dzimy spokojny wieczr w domku, ale Ecky nam na to nie pozwala. Bierzemy udzia? w zorganizowanej dla uczestnikw mistrzostw uroczystej integracyjnej kolacji w starej w?dzarni ryb. Kosztujemy miejscowych pyszno?ci rybnych i nie tylko, a ?yczliwo?? organizatorw i sympatia ?eglarzy powoduje, ?e atmosfera na sali jest bardzo przyjemna.
Kolejny dzie?, to dzie? krtkich wy?cigw. Pomi?dzy bojkami troch? ponad mila. Wiatr z ka?dym wy?cigiem coraz bardziej ro?nie, a my bierzemy kolejne refy i genu? zmieniamy na mniejsz?. Tylko spinaker ca?y czas ten sam i oj!, daje nam w ko??. Na boku z wiatrem ju? nie nad??amy ze wszystkim: postawi? spinakera, zrzuci? genu?, przebrasowanie, przenie?? genu? na drug? burt?, postawi? genu? i ju? boja i zwrot na wiatr. Nie ma czasu nawet na rozrefowanie grota, dotkliwie brakuje nam r?k do pracy. A wiatr coraz silniejszy (do 5-6 B ) i coraz wi?ksza fala, liny napi?te, a jacht przypomina okr?t podwodny w ?egludze na wiatr. Po mini?ciu przez nas linii mety mamy najwy?ej 10 minut do sygna?u przygotowania. Ledwo jest czas na uporz?dkowanie spinakera, zmian? ?agli czy kolejny ref na grocie. Do portu wp?ywamy o 16.30, ju? naprawd? nie?le zm?czeni, zniech?ceni. Przyp?ywali?my na met? prawie 20 minut po ostatnim jachcie przed nami, jest to widok deprymuj?cy, cho? takie ich zbjeckie prawo. Wida? po wynikach, ?e ka?dy wy?cig by? troch? s?abszy od poprzedniego. Ale, wielkie pocieszenie – przegrywali?my minimalnie (od 50 sekund do 4,5 minuty po przeliczeniu) i nie zawsze byli?my ostatni. Czyli nie jest ?le! Owszem, przegrywamy, ale z fasonem.
Znw impreza, tym razem z winem i orkiestr?. Organizatorzy si? naprawd? postarali.
Ostatni dzie? regat, „tylko” dwa krtkie wy?cigi. Dobrze dla nas, ?e nie wi?cej. Trasa odrobin? d?u?sza i wiatr nieco silniejszy ni? poprzedniego dnia. Czy pogoda nie mog?a si? u?o?y? odwrotnie: silny wiatr na d?ugie biegi, a s?abszy na krtkie? Przechodzimy kryzys fizyczny i motywacyjny… Ale dewiz? Pallasa jest nie poddawa? si? i walczy? do ko?ca. Wyniki niemal jak poprzedniego dnia, przegrane o 2,5 minuty i prawie 4. Doszli?my chyba do ko?ca mo?liwo?ci.
Zako?czenie zawodw, rozdanie dyplomw. Zostajemy oficjalnie pochwaleni za waleczno?? i zaci?cie, za dobr? ?eglug?. Nie powiem, ?e nie jest nam to potrzebne. Jest. Dyskusje w?rd za?ogi cichn?, humory si? poprawiaj?, upominek cieszy oko. Cze?? jachtw wychodzi do domw od razu, cz??? wieczorem. W ko?cu zostajemy tylko my i pi?kna Anahita, ktra pe?ni?a rol? komisji regatowej pierwszego dnia regat. Allinge pustoszeje. W tym czasie zdajemy domek w o?rodku, przenosimy si? na Pallasa, szykujemy do rejsu. Zapada wieczr, w?a?ciciel Anahity zaprasza nas na drinka. Jacht wewn?trz - cudo! I rozmowa z kapitanem, ktra utwierdza mnie w przekonaniu, ?e jednak warto by?o si? tam pojawi? i powalczy?.
Wychodzimy rankiem. Po drodze ”zahaczamy” o Christianso, by uzupe?ni? zapasy. Olek biega po wyspach i robi ostatnie zdj?cia. Jeszcze tylko spojrzenie na urocz? Fredrikso i w drog?… mozolnie pod wiatr. Dok?adnie pod wiatr. Zej?cie na po?udnie nas cofa, no wi?c drugim halsem trzeba. I tak przez ca?? drog?. Na szcz??cie wiatr jest do?? s?aby, a ?egluga sucha i spokojna. Nocami ch?d ju? daje si? nam we znaki. Mija doba, potem dzie? i znowu noc. Wida? Rozewie. Ci?gle mamy idealnie pod wiatr. Wstaje kolejny dzie?, ju? trzeci. Wiatr coraz s?abszy, jeste?my pod Jastarni?. Wiod?cym uczuciem jest znu?enie. Pod Helem halsujemy, a wiatr coraz bardziej skr?ca w prawo, z?o?liwie nie chce nas wpu?ci? na Zatok?. Do tego, jak pod Ronne, czuj? do?? silny pr?d. Jacht jest odrzucany wr?cz od cypla. W ko?cu, w ko?cu!, mijamy latarni?, potem HLS-k?. Po raz pierwszy w drodze do domu mo?emy poluzowa? troch? ?agle. Ale o spinakerze nie ma mowy, pe?ny bajdewind. Dopiero przed ko?cem ?eglugi zaczyna mocniej wia?. Pallas przyspiesza, a ja telefonicznie zamawiam odpraw? graniczn? i ostro?nie podaj? godzin? przybycia. Cumujemy tu? przed 13, po 53 godzinach ?eglugi. Koniec eskapady.
Tradycyjnie, najpierw podsumowanie techniczne. Dwunaste miejsce na 14 jachtw w samych zawodach. W ca?ym pucharze 13 miejsce na 33 jachty. 695 mil, 13 dni. ?adnej awarii, ?adnych k?opotw mimo do?? ostrej pogody.
Podsumowanie oglne. Nie dali?my si?, byli?my bardzo blisko konkurencji, ale zabrak?o tego „troch?” ?eby uzyska? lepszy wynik. Z pe?n? za?og?, nowym spinakerem, mog?o by? lepiej. Ale nie da si? ukry?, ?e drastycznej r?nicy wielko?ci nic nie skompensuje. Wyposa?enie te? nie jest bez znaczenia.
By?o ci??ko. By?o naprawd? bardzo ci??ko, zdecydowanie nie by? to spacerek. I fizycznie i emocjonalnie. Ale co zobaczyli?my to nasze, wra?e? mamy mnstwo, zdj?? tak?e. Do?wiadczenie i wnioski bezcenne. Wydawa?o mi si? wcze?niej, ?e Pallas jest ju? nie?le zorganizowany, ale to mi si? tylko wydawa?o, zim? b?dzie co robi?…
Czy warto by?o? Moim zdaniem tak, cho? dostali?my mocno w ko??. Czy pop?yniemy za rok? Pod warunkiem, ?e kilka rzeczy zostanie za?atwionych. Gotland Runt za to zdecydowanie odpada (chyba, ?e znajd? trjk? masochistw, a w?tpi?...).
Oczywiste jest, ?e z ka?d? chwil? wspominam wypad coraz milej, wydaje si? on coraz bardziej warto?ciowy.
Wra?enia - kilka impresji, ktre zapami?ta?em mocno:
- ?lizgi pod spinakerem na du?ej fali
- nocne wej?cie do Allinge po d?ugim wy?cigu…
- wyj?tkowa ?yczliwo?? innych za?g i organizatorw, tak oglnie, do wszystkich
- burzliwe wody wok? Bornholmu - to jednak jest pe?ne morze
- ?egluga pod spinakerem, w nocy, wzd?u? kamienistych brzegw, w szkwa?ach do 6B, w zmiennym wietrze, tylko we trjk?
- wyka?czaj?ce krtkie wy?cigi, wielkie zm?czenie i momentami zniech?cenie
- inne jachty, nasza konkurencja - kurza twarz...
Tomasz Konnak
Zobacz zdj?cia z wyprawy |