Relacja z rejsu s/y ORION do Amsterdamu
Gdynia - Amsterdam - Gdynia
Lipiec - Sierpie? 2012
"Z proporcem Wagnera pod salingiem"
Jest port wielki jak ?wiat
co si? zwie Amsterdam,
marynarze od lat
pie?ni swe nuc? tam….
Pomys? rejsu Gdynia - Amsterdam - Gdynia wysun?? opiekun ORIONA, Zbyszek, w dniu slipowania w pa?dzierniku 2011 roku. I od razu ra?niej by?o… rozbraja? maszt i stawia? rusztowanie, zak?ada? plandek? – minie zima i pop?yniemy do Amsterdamu!
Zbie?no?? dat planowanego wyj?cia z rocznic? wyp?yni?cia W?adys?awa Wagnera - 8 lipca - zauwa?y? Romek i zaproponowa?, by rejs ORIONA w??czy? do obchodw roku Wagnera. Organizatorzy obchodw roku Wagnera docenili t? inicjatyw? - otrzymali?my okoliczno?ciowy proporzec, ktry za?opota? pod salingiem oraz foldery opisuj?ce wyczyn polskiego harcerza, ktre przekazywali?my ?eglarzom w odwiedzanych portach.
Oto nadszed? 8 lipca 2012. Po starannych przygotowaniach: cumy rzu?, ?agle staw – s/y ORION rusza w rejs. Prowadz?cy Zbyszek rozdzieli? za?og? na wachty.
Pierwsz? obj?? W?adek i Renia. W drugiej wachcie czuwali Romek i Jacek. ?wie?y wiatr, ale niestety zachodni, wi?c bez halsowania si? nie obesz?o. Pierwsza psia wachta przypad?a Waldkowi i Basi.
Pr?dko?? s?uszna, bo SW5, ale przy bezchmurnym niebie sztormiaki konieczne, bo na rozko?ysanym morzu fala wchodzi na pok?ad, i mimo s?onecznej pogody wsz?dzie jest mokro.
Ile to na liczniku? Przyzwoicie, bo „marszowo”. A jak kapitan za sterem, to od razu pr?dko?? ro?nie.
Raz wieje mocniej, wi?c zabawa z refowaniem, raz s?abiej i trzeba podnie?? ?agle, a jak ca?kiem ‘siada’ – niestety huczy „diesel-grot”.
Kolejna doba, i jeszcze jedna; buja, chlapie. Czy ten potop nigdy si? nie sko?czy?
Ale za to jak pi?knie l?ni maho? w blasku zachodz?cego s?o?ca…
Wreszcie ukaza?y si? jachty zwiastuj?ce nowe l?dy. Po dwch dniach ?eglugi mo?na odnotowa?: Arkona na trawersie. A za ruf? dobry znak – t?cza.
Nastroje radosne, mimo ulewy, ktra zmy?a ledwo co osuszony w s?o?cu pok?ad.
Na horyzoncie pojawia si? most ??cz?cy wysp? Fehmarn ze sta?ym l?dem. Jeszcze kilka mil i… czy zmie?cimy si? po mostem? Hura, uda?o si?!
A znowu kolejnych „kilka mil” i… nast?pna przeszkoda – ?luza Kana?u Kilo?skiego w Holtenau. Z powodu awarii ma?ej ?luzy, kazano nam skierowa? si? do du?ej, weszli?my za du?ym statkiem oko?o godz. 0500 i jako pierwszych nas wypuszczono dla bezpiecze?stwa. Spotka?a nas tam mi?a niespodzianka, ?luzowym okaza? si? Polak, ktry nie pobra? od nas op?aty.
W kanale obserwujemy transatlantyki, urz?dzenia promowe, rowerzystw. Jest czas na suszenie materacy, odzie?y, i wieje......... nud?. Wreszcie po 4 dobach od wyj?cia z Gdyni dobijamy do portu. Zas?u?ony odpoczynek od ko?ysania, s?onej wody; dopiero wieczorem w Brunsbittel, po 11-tu godzinach ?eglugi kana?em... gor?cy prysznic!
Za kana?em – po ?luzowaniu w Brunsbittel wyj?cie na Elb? i nagroda za staranne sprawdzenie locji i tabeli p?yww. Mimo, ?e pod wiatr - dzi?ki pr?dom i p?ywom szybko dop?ywamy do Cuxhaven.
Postj krtki, ale na zwiedzanie okolicy wystarczaj?cy. Wok? mariny i portu sporo urz?dze? nawigacyjnych specyficznych dla tego wybrze?a: p?aw, nabie?nikw, oraz latarniowiec oczywi?cie ELBE i historyczny ju? „morski semafor” na korbk?. Na cyplu dziwaczna konstrukcja - historyczny znak nawigacyjny.
Na wysokim trawiastym wale przeciwpowodziowym kolorowe kosze pla?owe, w wi?kszo?ci puste, bo dokuczliwy zimy watr nie zach?ca do pla?owania.
Za wa?em miasto portowe i wypoczynkowe z pensjonatami, hotelikami, ale turystw niewielu.
Pierwszy tydzie? rejsu za nami: pora ruszy? dalej – a prognozy meteorologiczne i p?ywowe wskazuj?, ?e najbardziej korzystny jest kurs na Helgoland.
Pi?kna, ?eglarska pogoda - tradycyjnie pod wiatr, ale z pr?dem Elby szybko pokonujemy kilkadziesi?t mil dziel?cych Cuxhaven od skalistego bastionu o du?ym strategicznym znaczeniu w okresie wojny. Cumy i odbijacze na pok?ad – 15 lipca wje?d?amy do basenu jachtowego.
S?siaduj?ce ze sob? dwie wyspy stanowi?y niegdy? prawdziw? twierdz?, teraz s? szturmowane, ale przez amatorw tanich trunkw, bo to strefa wolnoc?owa. Nie dziwi ruch na przystani promw i wodolotw. Spor? atrakcja dla przybywaj?cych na wysp? wycieczkowiczw jest tak?e skalisty klif na zachodnim brzegu wyspy.
Kruszyna, wi?c zrozumia?y zakaz wspinania na 50 metrowe ska?y opanowane przez… mewy.
Jeszcze rzut oka na samotn? ska?? Lang Anka, malowniczy zachd s?o?ca i…. co mo?na jeszcze tu robi?? Mo?na gra? w pi?k? no?n? – na skrawku p?askiego terenu wygospodarowano boisko.
Ale my do Amsterdamu, rankiem 17 lipca ?egnamy Helgoland.
Wiatr oczywi?cie przeciwny – NW to ju? standard, ale przynajmniej uczciwie - 4 do 5.
Halsujemy w okolicy toru wodnego, ruch statkw do?? du?y, tu trzeba szczeglnie uwa?nie ?eglowa?. Po sprawdzeniu prognozy pogody - zapowiadane silne sztormy- trzeba zmieni? kurs - poszuka? schronienia w ktrym? z holenderskich portw.
Najkorzystniej wypada holenderski port Delfzijl.
We mgle i m?awce mijamy statki po?awiaj?ce kraby i wchodzimy w zatok? wcinaj?c? si? g??boko w l?d. mi?dzy Niemcami a Holandi?. Jeszcze tylko manewry portowe –w porcie stylizowany kuter - takiej jednostce wypada ust?pi?… i 18 lipca stoimy przy p?ywaj?cych pomostach.
Sympatyczna marina, stan wody niski, co odczuwamy „schodz?c z jachtu pod grk?”. Dobrze, ?e dzi?ki p?ywaj?cym pomostom nie trzeba czuwa? przy cumach - i mo?na i?? zobaczy? miasto.
Centrum handlowe nie wyr?nia?oby si? niczym szczeglnym gdyby nie wiatrak –symbol Holandii. S?uszn? uwag? budz? ciekawe domy mieszkalne – architektura odmienna od polskiej, a wsz?dzie ?luzy, kana?y, ktrymi mo?na dop?yn?? do Amsterdamu.
Bosman w marinie dziwi si? – to nie kana?ami p?yniecie? C?, s/y ORION to jacht pe?nomorski.
Wi?c 20 lipca- jak tylko sztorm ustaje (w Delfzijl tak?e odczuwa?o si? szalej?c? na morzu 9tk?) rzucamy cumy.
Po lewej burcie zostaje wyspa Texel, troch? zrobi?o si? deszczowo, ale woda to ?adna nowo??; najwa?niejsze, ?e p?yniemy z pr?dem i nareszcie z wiatrem, bo spadamy w d?, a wieje NNE i fantastycznie ci?gnie blooper. Wypogodzi?o si?- kurs baksztagowy – po raz pierwszy w tym rejsie, ale jazda!
Ju? na holenderskich wodach nie jeste?my sami - stra? graniczna musia?a si? upewni?, czy czego? (albo kogo?) nie przemycamy – podp?yn?li, ale tak fatalnie, ?e podczas dobijania RIB uszkodzi? stjk? relingu. Sprawdzili dokumenty, przeliczyli za?og? i odp?yn?li, a stjk? pewnie dopiero w klubie b?dzie mo?na porz?dnie naprawi?.
Powoln? ?eglug? wzd?u? holenderskiego wybrze?a umilaj? spotkania z jachtami i… holenderskimi ORIONAMI.
O p?nocy 21 lipca dop?ywamy do Ijmuiden i podchodzimy pod wrota zamkni?tej ?luzy, ktr? ku naszej rado?ci otwarto tu? po naszym zg?oszeniu. Przechodzimy j? z marszu i wchodzimy w Noordzee - kanaal – a raczej g?szcz kana?w - prowadz?cy do Amsterdamu. Jeszcze tylko znale?? marin? – locja wskazuje jednoznacznie na…. w?ski przesmyk zaro?ni?ty wierzbami - czy to na pewno tutaj?
Sixhaven czyli marina wype?niona jachtami do samego wylotu. „Parkujemy” o czwartej rano jako 4 albo 5 jacht w tratwie; dopiero w po?udnie 22 lipca – po wyj?ciu z mariny wielu jednostek – zajmujemy przyzwoite miejsce przy kei z dost?pem do wody i pr?du.
Ze wzgl?du na swoje po?o?enie w Amsterdamie Sixhaven jest idealnym miejscem do postoju. Wystarczy wsi??? na kursuj?cy co 12 minut bezp?atny prom, by znale?? si? w historycznej cz??ci miasta po?o?onej za dworcem kolejowym.
Przy dworcu kolejowym – parking rowerowy. Dwupi?trowy, zreszt? rowery s? wsz?dzie – przyczepione do balustrad mostw, latarni, s?upw.
Opodal dworzec tramwajw wodnych, ktrymi mo?na zwiedza? miasto kana?w, rowerw i… ?mieci.
Niestety, bo Amsterdam to nie czyste, spokojne Delfzijl. Ze ?mieci zrobiono nawet makiet? kuli ziemskiej, ktra p?ywa po zatoce jako w?tpliwa ozdoba.
Niew?tpliwie s?uszny zachwyt budz? malownicze kamieniczki nierzadko lekko odchylone od pionu – daje si? we znaki ‘ruchome’, wydarte morzu pod?o?e. Niektre domy s? tak w?skie, ?e do transportu wi?kszych przedmiotw przezornie zainstalowano na frontach ?urawiki.
S? tez p?ywaj?ce mieszkania – kontenery. I jak w ka?dym mie?cie budynki u?yteczno?ci publicznej, gabinet figur woskowych, ko?cio?y zmienione na muzea, centra handlowe.
Na kana?ach – bo to niedziela – mnstwo motorwek, promw, statkw wycieczkowych, tramwajw wodnych. ?adna pogoda sprzyja piknikom na wodzie.
A w w?skich uliczkach przemykaj? rowery, ktrymi szybko mo?na przemie?ci? si? do nowoczesnych dzielnic. No i nocne uroki miasta…
Po dwch dniach spacerowania nogi bol? - pora wyp?yn??. Jest tylko drobny problem: nale?y przestawi? ORIONA ustawionego ciasno mi?dzy jachtami bli?ej wyj?cia. W?a?ciciele australijskiego jachtu, ktry zablokowa? ORIONA wracali na pok?ad, gdy ko?czyli?my manewry. Zadziwieni ich sprawno?ci? i skuteczno?ci? nagrodzili za?og? brawami. To by? wyj?tkowo sympatyczny i niespotykany gest.
Wczesnym rankiem 24 lipca wychodzimy kana?em do Ijmuiden i dalej… w morze.
Pocz?tkowo tradycyjnie pod wiatr - N3 - wi?c w??czamy diesel-grota, ale nast?pnego dnia ju? na ?aglach i… na fali – bo z pr?dem - docieramy do znajomego Cuxhaven.
Krtki postj, spacerek po mie?cie i… jedziemy dalej.
Troch? szkoda, ?e to ju? powrotna droga – niestety znowu 11 godzin przez kana? kilo?ski - huczy diesel-grot, w pe?nym s?o?cu, doskwiera kontynentalny upa?.
Za to za ?luz? w Holtenau 27 lipca wreszcie stawiamy ?agle. Warto bo troch? si? nawet rozwia?o i rankiem 28 lipca mo?na zameldowa? kapitanowi Ku?nierzowi: pozdrawiamy z Eckernfoerde!
Od rana deszcz zmywa pok?ad, dopiero po po?udniu mo?na by?o ju? bez sztormiakw obejrze? miasto, ktre s/y ORION odwiedzi? po raz drugi. Pierwszy raz s/y ORION z kpt. Ku?nierzem dop?yn?? do Eckernfoerde na zaproszenie klubu ?eglarskiego w 1997 roku. Po tylu latach trudno liczy? na ponowne spotkanie z wczesnymi gospodarzami klubu, ale uliczki, topografia miasta nie zmieni?y si? zbytnio.
Rankiem 29 lipca – ju? w pe?nym s?o?cu - ruszamy w dalsza drog?. Mijamy ?cigaj?ce si? w regatach jednostki: ?adny widok.
W drodze powrotnej mijamy p?nocne brzegi wyspy Femar, a o p?nocy zapis w dzienniku: cypel Arkona na trawersie. Oczywi?cie pod wiatr, wi?c d?ugo mo?na by?o obserwowa? klif wyspy Jasmund. Takie wielokrotnie d?u?sze Or?owo.
Niespodziewanie na jachcie schronienie znalaz? go??b – przeczeka? ci??k? pogod? i 1 sierpnia dop?yn?? razem z Orionem do Sasnitz.
Marina za kamiennym falochronem czeka na rozbudow?. Jak zawsze oko przykuwaj? jachty –zw?aszcza – z nazwy – znajome, no i te drewniane. A w mie?cie konstrukcje – chocia?by nietypowy most wantowy.
Woda uzupe?niona, pr?d pobrany, pora wraca?. 1 sierpnia opuszczamy Sassnitz. Kurs: Gdynia! Wiatr – lepiej nie pyta? – „mordewind”. SE pod samo Rozewie, a na koniec flauta.
Ostatni zachd s?o?ca za ruf?… 2 sierpnia. Szkoda ?e s?abo wieje, sklarowane ?agle w?druj? pod pok?ad. Ale jak nad ranem na wysoko?ci Jastarni zacz??o si? rozwiewa?, mieli?my dos?ownie przegl?d ?agli. Najpierw nie?mia?o ci?gnie blooper, potem genua, a na koniec… trzeba by?o za?o?y? dwa refy na grocie i zrwnowa?y? kliwrem - sporo ?eglarskiej roboty. Ju? za Helem z niepokojem ?ledzili?my gradow? chmur? nadci?gaj?c? nad zatok?. „Kowade?ko” przesz?o bokiem i… nas omin??o, zaledwie wyp?ukali?my w deszczwce sztormiaki. Okaza?o si?, ?e nad l?dem ulewa z tej chmury zala?a Gda?sk. A tymczasem s/y ORION 3 sierpnia szcz??liwie dop?yn?? do Gdyni.
Rejs Gdynia – Amsterdam – Gdynia dobieg? ko?ca.
Zobacz zdj?cia z wyprawy
1509 mil morskich
Odwiedzane porty: Holtenau, Brunsbittel Cuxhaven, Helgoland, Delfzijl, Amsterdam, Eckernfoerde, Sassnitz.
Za?oga:
Zbigniew Witbrot
W?adys?aw Spychalski, Renata Loska
Roman Sypniewski, Jacek Beratz
Waldemar Sypniewski, Barbara Stefaniak
Zdj?cia: W?adys?aw Spichalski, Roman Sypniewski, Waldemar Sypniewski, Barbara Stefaniak.
Relacja: Renata Loska |